Martynika i Biała Wyspa

Posiadanie własnego psa to marzenie wielu dzieci. Dziewięcioletnia Martynika również do nich należy. Choć jej pokój wypełnia stos zabawek a rodzice nie odmawiają jej niczego, ona marzy o prawdziwym, czworonożnym przyjacielu...


Martynika i Biała Wyspa
Marek Kochan
il. Renata Kochan
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2014

Gdy rodzice podarują jej na urodziny pieska na baterie, tłumacząc że na innego ich rodzina z wielu względów nie może sobie pozwolić, dziewczynka wpada w złość. Na nic tłumaczenia, że powinna docenić to co ma. Rodzice przywołują wspomnienia ze swojego dzieciństwa, kiedy nie było tylu wspaniałych zabawek... Wszystko było szare i ponure.. Do atrakcji można było jedynie zaliczyć mleko dostarczane rano pod drzwi..


Chcąc zrobić rodzicom na złość,  dziewczynka podczas zakupów w sklepie z zabawkami ukrywa się w wielkim pudle z pluszakami. To początek jej przygody. W niezwykły sposób przenosi się na Białą Wyspę

Wszystko jest tu w kolorze białym, nawet trawa, której smak przypomina mleko. Początkowo dziewczynka z zachwytem reaguje na niecodzienne otoczenie. Jednak okazuje się, że mieszkańcy wyspy wcale nie chwalą sobie życia tutaj. Można by powiedzieć, że to kraina mlekiem płynąca. Jednak wielu chętnie stąd by uciekło.

Domy z białego sera, publiczne krany z których można nabierać sobie mleka do woli i deputat serowy. Ubrani na biało mieszkańcy muszą jeść cały czas białą maź. Co dwa lata odbywają się tu Mistrzostwa Krainy Białego Sera, podczas których z głośników płynąca melodia wychwala system i kraj w którym żyją. To właśnie w trakcie tej imprezy wybierany jest na kolejną kadencję król. Zostanie nim ten, kto zje najwięcej sera. Publiczność dopinguje:
- Jedzenie sera powinnością prawego obywatela! - krzyczał ktoś.
- Więcej sera to większa produkcja, większa produkcja to większy dobrobyt" - przekrzykiwał go ktoś inny.
- Ser to zdrowie! Każda zjedzona gomółka dobrze służy naszej sprawie - dodał jeszcze inny głos z tłumu.
Ten kto zjadł najwięcej sera, to ktoś kto lubi ser. Jeśli sam siebie potrafił zmusić do jedzenia, będzie potrafił zarażać innych miłością do niego, co oznacza zwiększenie konsumpcji. A oto chodzi głównie w Białej Krainie. Jakoś tak dziwnie się składa, że od wielu lat mistrzostwa wygrywa wciąż ten sam osobnik. Król Sergiusz już nie pamięta ile razy wygrał wybory. Nikt nie śmie kwestionować jego rządów i decyzji. Porządku w Krainie pilnuje Biała Służba - kto coś przeskrobie, wpada w ich ręce, znika i na ogół nie wraca.

W Krainie Białego Sera nie ma dzieci... Dzieciństwo skrócono tu do minimum.. Dzieci po narodzinach od razu są tak mądre, że chcą iść do pracy. "Dzieci nie marnują u nas czasu na zabawę. Dzięki temu żyje się u nas tak dobrze i wszyscy już teraz są szczęśliwi " - z dumą opowiada Martynice o swoim kraju król Sergiusz.
Jak można się domyślić, dziewczynka jest przerażona tym co słyszy i wcale nie uśmiecha się jej skorzystać z propozycji Sergiusza Piątego, by zostać egzemplarzem pokazowym w Muzeum Dzieciństwa. Postanawia uciec z wyspy!
Historia kończy się szczęśliwie, może nawet zbyt cukierkowo. Jednak wybaczam to Autorowi :-)  Szczerze polecam tę książkę dzieciom i rodzicom, którym Biała Kraina z pewnością coś przypomni.
Pomnik Gomółki, bar mleczny, kartki z deputatem serowym, Biała Służba, pieśni i hasła wychwalające ustrój... To tylko niektóre przykłady nawiązań do naszej historii. Czy młodzi czytelnicy je wychwycą? Nie sądzę. Właśnie dlatego warto przeczytać tę książkę wraz z nimi. Będzie dobrym pretekstem do rozmów o naszym dzieciństwie, kiedy cieszyliśmy się z kolorowych, pachnących gumek z Chin. Kiedy w szkole na apelach śpiewaliśmy piosenki "ku czci"... A czekolada była na kartki....


Komentarze