Zdobywcy orzechowego tortu



Zdobywcy orzechowego tortu
Piotr Wojciechowski
il. Julitta Karwowska - Wnuczak
Biuro Wydawniczo Propagandowe
RSW "Prasa - Książka RUCH" Warszawa, 1974 (wydanie I).


Polowałam na tę książkę od dawna. Miałam ją w dzieciństwie. Zapamiętałam olbrzyma z okładki i te dwa wyrazy "orzechowy tort".
Jakiś czas temu postanowiłam poszukać jej w internecie. Nie była to łatwe, zważywszy że nie pamiętałam całego tytułu. Ale udało się! Parę dni temu książka została "upolowana' na allegro! Bingo!
Kiedy wyciągnęłam ją z koperty cieszyłam się jak dziecko! Najbardziej chyba niesamowite jest to, że na pierwszej stronie książki jest dedykacja dla pewnego Sławka "Na pamiątkę pobytu w przedszkolu", dodajmy katowickim przedszkolu (halo, czy czyta to Pan Sławek?), dedykacja z datą. Mały, pewnie 6 -letni Sławek otrzymał tę książkę dokładnie dzień po moim urodzeniu :-)   Się wzruszyłam... wybaczcie...

Wracając do książki. Kompletnie nie pamiętałam o czym jest. Miałam o niej nieco inne wyobrażenie. Wydawało mi się, że będzie to bajka. Jakaś opowieść o olbrzymie, który szuka tortu. Taka książka w sam raz do poczytania z Młodszym. Tymczasem to całkiem obszerna opowieść o uczniu klasy czwartej - Jędrku Wronie, który pewnego dnia spotyka w swoim ogródku ... olbrzyma!
Oto Jędrek:



A oto olbrzym Waligóra:



Olbrzym prosi Jędrka o dużą igłę i trochę włóczki, bo musi zacerować swój latający dywan. Tak zaczyna się ich niecodzienna znajomość. Waligóra jest jednym z ostatnich olbrzymów na ziemi. Wszyscy z jego rodu dawno się już zmniejszyli. Wiadomo, trudno być w dzisiejszych czasach olbrzymem. Waligóra lata więc po świecie i szuka kamienia filozoficznego, który pomoże mu się zmniejszyć. 
Chłopiec zgadza się pomóc w poszukiwaniach. Od tej pory będzie latał w przeróżne zakątki kraju na latającym dywanie. Z Waligórą oczywiście! To wszystko w wielkiej tajemnicy przed rodzicami, siostrą i  kolegami z klasy.
Jędrek na swej drodze spotka skrzaty, gnomy a córka króla elfów zamieszka na jakiś czas u niego w teczce.
Po wielu przygodach kamień filozoficzny zostaje odnaleziony!





A co z tortem? Jest i tort! To nie o niego wcale chodzi w tej historii, jakby można sądzić po tytule. To właśnie na torcie przez przypadek znalazł się kamień filozoficzny, zaraz po tym jak Jędrek zmniejszył się wraz z Waligórą. Dlatego w ostatnim rozdziale czytamy o tym, jak obaj dostają się z wielką trudnością do lodówki, w której jest tort i odzyskują kamień filozoficzny. Jędrek wraca do swego rozmiaru, a Waligóra postanawia zostać wędrownym skrzatem.



"Po obiedzie Jędrek zawiózł Waligórę za Wroni Las na swoim błyszczącym rowerze. Za Wronim Lasem zaczyna się Szeroki Świat i tutaj chłopiec, który króciutko był skrzatem i skrzat, który był bardzo długo wielkoludem - czarownikiem, musieli się rozstać".

Przeczytałam tę książkę na razie sama. Wieczorem, gdy dzieci już spały. Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. 83 strony mojego dzieciństwa.... Pamiętam każdą z tych ilustracji. Dlaczego nie pamiętam zupełnie tej historii? Może w ogóle jej nie czytałam? Może tylko oglądałam tę książkę tysiące razy, jako mała dziewczynka, nie umiejąca czytać? I dopiero teraz mogłam poznać historię Jędrka, który spotkał pewnego dnia olbrzyma w swoim ogródku...

Ta książka chyba nigdy nie doczekała się wznowienia. Mam nadzieję, że nic straconego. To wspaniała, pełna przygód opowieść, która może spodobać się dzieciom w wieku szkolnym.
A ilustracje Julitty Karwowskiej - Wnuczak to ... wisienka na torcie! :-)

Ciekawe czy ktoś pamięta tę książkę?

PS. Biuro Wydawniczo Propagandowe- co to za twór???

Komentarze

  1. Niesamowite jak pamięć potrafi zniekształcać rzeczywistość. Książki niestety nie znam, ale z recenzji wynoszę, że mam czego żałować. Ilustracje faktycznie interesujące.

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki, dzięki, dzięki za przypomnienie tej książki, cudem ją tu odnalazłam. Czytałam ją jako dziecko nawet ją miałam, a ilustracje mam do dzisiaj w głowie, tak sugestywne i kolorowe w czasach PRL były magiczne, szczególnie rysunek tortu!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś tą książkę czytałem :) Jak byłem mały. I też się cieszę, że trafiłem na tego bloga. Ostatnio coraz częściej czytam blogi i dowiaduje się coraz to nowych rzeczy. Dużą więcej niż z portali komercyjnych. Dla przykładu przez długi czas miałem alergie. I cały czas mnie w domu męczyło. Poszukałem na blogach i dowiedziałem się, że chodzi pranie dywanów. Wrocław ma kilka tego typu usług do zaoferowania. A chodzi tu o roztocza, które miały mnóstwo alergenów. Teraz wszystko wróciło do normy. Ale to taka dygresja. Super, że piszecie te blogi. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale historia. Ja też, trafiwszy tu nie wiem jakim cudem, przypomniałem sobie z błogością, że jako dziecko czytałem tę książkę. Nie wiem, co prawda, jak bym ją odebrał teraz, ale pamiętam, że była dla mnie wspaniałą przygodą, i mam z nią jakieś takie głębokie, ciepłe, wewnętrzne skojarzenia.
    To była przecież taka podróż, jakby serial, w pogoni za tym kamykiem. Pamiętam np. fascynujące Królestwo Majstra Winiarskiego, jakieś lary i penaty, pierwszy raz spotkane - teraz wśród potolkienowskiego fantasy i rpg takie istoty są powszechnie znane i zwyczajne, ale wtedy... chyba mój pierwszy raz. I pamiętam, że postaci nie były jakieś płaskie, tylko dało się z nimi odczuwać. Nie wiem, nawet niepokój, determinację. Przecież Olbrzym podjął odważna decyzję, od której zdaje się nie ma powrotu. To było na serio.
    Teraz jestem dużym dzieckiem i też piszę bloga (mojskyrim.blogspot.com), ale to na temat gry fabularnej, ale nie wiadomo, czybym nie wrócił chętnie do tamtego świata na chwilę...
    Dzięki za przypomnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło, że kilku osobom przypomniałam książkę z dzieciństwa. Rzeczywiście w tamtych czasach kamień filozoficzny, jakieś elfy...To było coś wyjątkowego! Wciąż się zastanawiam czy jakieś wydawnictwo pokusi się o wznowienie tej opowieści... Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz