Antonino w walce z czasem

Znowu będzie o CZASIE.
Zastanawiacie się czasem  "Jak go zatrzymać?" a może raczej "Jak przechytrzyć?"
Jeśli tak, to powiem Wam, że to wcale nie jest dobry pomysł... To myślenie...
Nie zawsze MYŚLENIE pomaga. Czasem po prostu trzeba DZIAŁAĆ!

Antonino w walce z czasem
tekst: Juan Arjona
ilustracje: Lluisot
przekład: Beata Haniec
Wyd. Tako, 2013



Taki na przykład sympatyczny jegomość jak Antonino, gdyby skupiał się niepotrzebnie na myśleniu w sytuacji, w której działanie jest bezwzględnie wskazane, nie uratowałby Niedźwiedzia! 
Gdy pewnego dnia przechadzając się po lesie spotkał Niedźwiedzia, który wpadł we wnyki od razu wiedział, że musi go uratować! Nie wiedzieć czemu miał na to tylko pięć minut. W ciągu pięciu minut musiał przebyć długą trasę do szpitala!

Najpierw trzeba przebiec przez las wspiąć się na górę, zejść z niej, przedrzeć się przez bagna, przepłynąć rzekę i przemierzyć długą aleję wiodącą do szpitala. ufff! A co najważniejsze Antonino cały czas niesie rannego Niedźwiedzia! Tylko dojrzały czytelnik może zwątpić w pomyślne zakończenie tej historii. Mój Młodszy wierzył w to całym sercem.

Trzeba przyznać, że ten Niedźwiedź miał ogromne szczęście, że Antonino tamtędy przechodził!
A i nam szczęścia nie zabrakło bo poznaliśmy opowieść o tej dwójce. Książkę czyta się nie dłużej niż pięć minut, ale na szczęście można to robić do woli, co też wielokrotnie już uczyniliśmy.
- Podoba ci się ta historia? - pytam Młodszego.
- Nawet bardzo! - odpowiedział po raz kolejny przewracając kartki i oglądając świetne ilustracje.


Historia o dzielnym Antonino, który pospieszył z pomocą niedźwiedziowi mówi o przekraczaniu granic CZASU, bezinteresownej pomocy, miłości do przyrody i o tym, że tak naprawdę wszystko jest możliwe, bohaterem może być każdy. Trzeba tylko bardzo chcieć pomagać...
Wydawnictwo TAKO zapowiada kolejne książki z tej serii. Przed nami zatem "Antonino tam i z powrotem" oraz "Antonino ze snu w sen". Brzmi tajemniczo. Czekamy...

Komentarze

  1. Mam wrażenie, że ta czcionka już kiedyś tu była... Ale może się mylę. W każdym razie, jest dobrze!:)
    Antonina nie mamy, ale widzę że jest to coś, co mój Młodszy lubi najbardziej! Uch!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj zaczęłam zmieniać kolorystykę bloga i jeszcze nie skończyłam - ostrzegam :-) Antonino naprawdę sympatyczny - zaproście go do domu! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas Antonino już od jakiegoś czasu po prostu opętał naszą córkę. Uwielbia książki, w których komuś stała się jakaś krzywda. Najważniejsze jednak, że zawsze znajdzie się ktoś, kto pomaga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz