Mysi domek. Sam i Julia w teatrze

W naszym domu ostatnio gryzoniowe klimaty... Przeczytaliśmy "Mysi domek. Sam i Julia w teatrze". Książka wzbudziła w moich chłopcach szczery zachwyt i nie chodzi tu o treść (choć też sympatyczna) ale o warstwę graficzną. Książkę czytaliśmy wspólnie z naszym szczurem Antonim (lat 2, wykupiony z "hodowli" w IKEI).
Antoni również był pod wrażeniem i zapragnął takiego domu! Chłopcy podjęli wyzwanie i wspólnymi siłami przygotowali mu małe M-1, które wyposażyli w podstawowe sprzęty i .... na tym poprzestali. Bo zapragnęli mieć prawdziwego szczura! Aaaaa!

Mysi Domek. Sam i Julia w teatrze
wymyśliła, wykonała i napisała: Karina Schaapman
sfotografował: Eddo Hartmann
tłumaczyła: Jadwiga Jędryjas
Wydawnictwo Media Rodzina, 2013


Tymczasem autorka tej książki, Karina Schaapman zbudowała mysi domek z kartonowego pudełka po pomarańczach i papier - mâché. Ta misterna makieta zawiera ponad setkę pokoików, przejść i zakamarków. Do wykonania wnętrz autorka użyła autentycznych tkanin z dawnych lat. Budując kolejne pomieszczenia nie mogła powstrzymać się od wymyślania kolejnych historii. Książka zachwyci nie tylko małych czytelników. Można godzinami wpatrywać się w pomieszczenia pełne najdrobniejszych detali.

To już druga książka o Samie i Julii, dwóch małych myszkach, które przyjaźnią się ze sobą.
W tych krótkich historyjkach otwiera się przed nami mysi świat, w którym mali czytelnicy odnajdą swoje codzienne radości i troski. Przewracając kolejne strony, zaglądamy do wielu pomieszczeń.
Ulubione zabawy Sama i Julii, kąpiel, zakupy, trema przed występami, pobyt w szpitalu, spanie poza domem...  Autorka porusza również ważne tematy, takie jak śmierć bliskiej osoby czy odmienne zwyczaje (Sąsiedzi - Mo i Fatima - częstują Sama i Julię ciastkami z okazji zakończenia Ramadanu).
"Obserwując własne dzieci, dowiedziałam się co jest dla nich ważne: zabawa w domek, dzielenie się wspólnymi tajemnicami, świadomość, że otacza je miłość i troska. Ale również poznawanie świata swoich sąsiadów - doświadczenie, że odmienny wygląd i praktykowanie innych zwyczajów nie musi być zagrożeniem, ale źródłem wiedzy, która wzbogaca nasze życie" - pisze na końcu książki. Przyznaje również, że książka zawiera wiele wątków autobiograficznych z jej życia i życia męża.

Samą konstrukcję Mysiego Domku można obejrzeć w Bibliotece Publicznej w Amsterdamie.

Szczur Antoni zagląda do salonu Julii.
Sam i Julia bawią się przed domem. Są najlepszymi przyjaciółmi. Antoni pewnie chętnie pobawiłby się z nimi...
 Tata Sama jest badaczem i tak wygląda jego gabinet. (hmmm czyżby cała moja rodzina to "badacze"?)
 Kiedy umiera dziadek Sama, wspólnie malują jego trumnę.
 Tutaj Julia kupuje urodzinowy prezent dla swojej mamy.
 To kotłownia, w której pracują sąsiedzi Sama i Julii. Antoni zerka z ciekawością..

Tak jest w Mysim Domku, a nasz dom powoli szykuje się na przyjęcie nowego domownika. Jeszcze oswajam się z tematem, jeszcze to trawię... Chłopaki chcą mieć prawdziwego szczura, którego będą uczyć sztuczek i nosić na ramieniu... Mają już dla niego imię, Starszy znalazł klatkę na allegro, szuka ogłoszeń o sprzedaży młodych szczurów, a ja wciąż powtarzam: "Spokojnie, spokojnie, jeszcze nie podjęłam decyzji...". Bo tak naprawdę to tylko ja mam jeszcze jakieś wątpliwości. Męska część mojej rodziny czeka na "Czesia"... :-)



Komentarze

  1. O matko, gdybym wiedziała że takie mogą być skutki uboczne tej książki, w życiu nie przyniosłabym jej do domu! Swoją drogą, to zaczyna być denerwujące: my wprawdzie właśnie przeczytaliśmy dopiero pierwszą część, ale w zasadzie mogłabym napisać podobny post:)
    A Wasze M-1 jest boskie! Sądzę, że na wynajmie można by sporo zarobić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Do chęci posiadania szczura przyczyniła się jeszcze książka Martyny Wojciechowskiej "Zwierzaki świata" a potem jej film o świątyni szczurów w Indiach... Tak więc, może "Mysi Domek" nie tak do końca jest winny:-)
    Nasz M-1 już niestety nie istnieje, pozostało tylko wspomnienie i żal... Bo pomysł wynajmu wydaje się całkiem sensowny :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Domek piękny! Opór co do szczura w domu trochę rozumiem (znam jednak ludzi, którzy mają/mieli te gryzonie i zakochani w nich po uszy byli/są). Sama dawno temu miałam myszkę i bardzo była sympatyczna, jednak szczur nieco większy jest i ten ogon... Ale imię Czesio -cunde! Książka - miałam przyjemność mieć ją w rękach - rzeczywiście ilustracjami powala!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogon szczurzy mnie nie przeraża :-) Boję się tylko jego zębów, zwłaszcza że chłopcy będą chcieli go wypuszczać na spacery po mieszkaniu! Podobno szczury muszą mieć dużo ruchu. Wiadomość z ostatniej chwili: Starszy i Młodszy chcą mieć DWA SZCZURY!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz