Był gdzieś haj....

Przyznam, że gdyby nie ta książka, pewnie do dziś nie widziałabym kim byli Stefan i Franciszka Themersonowie. W 2013 roku obchodzono 25. rocznicę śmierci tych artystów. Było to okazją do wznowień ich twórczości.
Małżeństwo Themersonów tworzyło znakomity, artystyczny duet. Stefan - awangardowy artysta, prozaik, poeta, eseista, filozof, filmowiec i kompozytor w 1931 roku poślubił Franciszkę Weinles, plastyczkę z którą od tej pory realizował wiele projektów artystycznych. Tworzyli wspólnie m.in. filmy eksperymentalne i książki. W latach 40-tych zamieszkali w Londynie i tam pozostali do śmierci. W czerwcu 1988 roku zmarła Stefania Themerson, a po kilku miesiącach jej mąż, Stefan...
Przez okres swojego małżeństwa tworzyli książki, które były nie tyle bestsellerami, ale jak sami je nazywali "bestlookerami". Zaliczani są do grona najbardziej oryginalnych artystów urodzonych w Polsce.
Oto jedna z ich książek dla młodego czytelnika, która po raz pierwszy ukazała się w 1935 roku.
Wyjątkowo starannie wydana, jest reprintem z 1947 roku, w którym autor bawi się językiem, a ilustratorka za pomocą czarno - czerwonej kreski dopełnia dzieła.


Był gdzieś haj taki kraj
Była gdzieś taka wieś
tekst: Stefan Themerson
ilustracje: Franciszka Themerson
Wydawnictwo Widnokrąg, 2013

Witajcie w kraju, który nazywa się "Alibajdadzikafrajdawtomigraj"! Po ulicach chodzą tutaj dzicy i mają domy ze słomy. Tylko hipopotam ma wielki zamek z błota, a krokodyl mieszka w pałacu ze szklanej wody.
Ale nikt powiedzieć nie chce,
gdzie mieszkała mucha tse-tse.






Tak, ta właśnie mucha trochę narozrabia w całej tej historii. Została faworytką Młodszego. Ja też ją polubiłam, szczególnie za znajomość języków obcych. Np. lisio-rudego, krokodylowego, hipopociego czy dzickokrólewskiego.
Co zrobiła mucha tse-tse? Otóż pewna dziewczyna o wdzięcznym imieniu .... Sabarawarak (proszę powtórzyć), upiekła tort z figowym makiem


a jej kolega Karawarabas (powtarzamy), wyprodukował kwas chlebowy.


Kiedy każde z nich się najadło i napiło, rzekł Karawarabas:
- Moja Sabarawarak,
ja ci dam mój kwas,
a ty mi daj mak.
I tak by się stało gdyby nie mucha tse - tse, której życiowe motto brzmiało:
 ... jestem mucha tse-tse, mucha tse-tse
i tak będzie, jak ja zechcę!
No i mucha namówiła okoliczne zwierzęta do pewnego interesu...
Do tej pory siedzę z kartką i długopisem i sprawdzam kto najlepiej wyszedł na tej transakcji.Czyżby krokodyl, który założył sklep?W każdym razie Karawarabas i Sabarawarak nie wyglądali na zadowolonych...

A teraz odwracamy książkę i.... mamy kolejną krótką historyjkę, tym razem o pewnej wsi, gdzie było tyle błota, "że aż z Afryki Alibajdadzikafrajdawtomigrajafryki przyjechały krokodyle!" i przywędrowały hipopotamy.

Ludzie w tej wsi byli tak leniwi, że wciąż mówili tylko "n i e".  (czy nam to kogoś przypomina?)


I tutaj na scenę wkracza nasza znajoma mucha tse-tse (hmmm a gdyby tak sprowadzić taką muchę do domu?) Ludzie jej się tak przestraszyli, że do pracy .... ruszyli :-) Zakasali rękawy i niczym w czytankach z PRL-u:
Pracowali odtąd
raźnie,
zbudowali we wsi 
łaźnię!
Pracowali społem
dzielnie-
zbudowali dom
spółdzielni!


Na końcu opowiadania pojawia się piękny morał:

Teraz jest piękna wieś.
Chcesz żyć w takiej,
to ją wznieś!

który przypomniał mi rozmowę ze Starszym sprzed kilku lat, kiedy "rzucił tekstem": Chcesz zmieniać innych? Zacznij od siebie!

Wracając do książki... Te dwa zabawne a zarazem pouczające opowiadania łączy muchą tse - tse, której pojawienie się wiele zmienia w życiu bohaterów. O ile w pierwszej historii jej intryga niekoniecznie doprowadza do szczęśliwego finału, to w przypadku historii o wsi, mucha jest tu bohaterem pozytywnym.

Ta niewielkich rozmiarów książka sprawiła prawdziwą, dziką frajdę moim chłopakom. Radośnie łamiemy sobie na niej języki a Młodszy planuje wyprawę do kraju, który zwie się Alibajdadzikafrajdawtomigraj!
- Świetne językowe łamańce! A w dodatku dwie książki w jednej! - podsumował Starszy.
- Jestem mucha Tse- Tse, i tak będzie, jak ja zechcę! - wymądrza się po lekturze Młodszy :-)

Komentarze

  1. Moja droga, Ty nie wiedziałaś kim byli Themersonowie i ja nie wiedziałam (dowiedziałam się niewiele wcześniej niż Ty), ale niektórzy handlujący książkami wiedzą bardzo dobrze. W sumie to budujące, że ktoś wystawia książkę za TAKIE pieniądze:)
    A ten wierszyk (i jego wydanie, faktycznie znakomite) też mi się bardzo podoba. Podoba mi się też "Stół", niestety mam tylko w wersji cyfrowej, a podobno Festina Lente wydała też papierową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wstawił mi się link do aukcji: miało być to, o: http://allegro.pl/pan-tom-buduje-dom-stefan-themerson-unikat-i3861896458.html

      Usuń
    2. O żesz! :-) Czyli nie dasz się namówić nawet na zakup na raty? Mogłybyśmy się wtedy spotkać i ja bym sobie przeczytała, bo szczerze mówiąc znam tylko tytuł "Pan Tom buduje dom" i nie wiem skąd... ;-)

      Usuń
    3. No niestety, na mnie nie licz. Ja nawet tytułu nie znam, kojarzy mi się tylko z "Tom kupuje złom", ale to chyba całkiem inna bajka:(

      Usuń
    4. Czyli warto inwestować w książki;) może w dalekiej przyszłości uda się sprzedać za całkiem ładne pieniądze;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz