Tsatsiki i tata


Tstatsiki i Tata Poławiacz Ośmiornic
Moni Nilson
il. Pija Lindenbaum
Wydawnictwo Zakamarki


Słuchajcie, nie wiem jak to powiedzieć ale tę książkę naprawdę trzeba przeczytać. Tę i pierwszą część o Tstatsikim oczywiście! Każdy kto ma syna w wieku 7-8 lat naprawdę powinien już biec do księgarni lub biblioteki i wypożyczyć dwie pierwsze książki a na trzecią czekać razem z nami. Podobno będzie już jesienią!

Jak można się domyślić druga część przygód o Tsatsikim nas nie rozczarowała. Wprost przeciwnie – OCZAROWAŁA! Mnie nawet wzruszała. Jestem ciekawa czy jakaś mama czytając ją dziecku też odczuwała wzruszenie w momencie, gdy Tsatsiki spotyka swego tatę? Autorka opisuje to w tak prosty lecz emocjonujący sposób, że łza się w oku kręci.

Ale od początku. Otóż Tsatsiki wraz z Mamuśką, w czasie wakacji jedzie do Grecji. Tam mieszka jego tata, którego nigdy jeszcze nie widział. Czujecie te emocje? Podczas lektury poczujecie również klimat tego kraju. Mamuśka prowadzi syna do rodziny u której pracowała i gdzie poznała ojca swego syna. Następuje długo oczekiwane spotkanie...

Ale jeszcze wcześniej musiała obiecać Tatsikiemu, że dopóki on nie pozwoli, nie powie Tacie Poławiaczowi Ośmiornic, że Tsatsiki jest jego synem. „Tsatsiki sam chciał zdecydować czy chce mieć takiego tatę”.

Dlatego na początku Yanis nie wie, że wita się z własnym synem. Tak zaczynają się wakacje pełne wrażeń. Tstatsiki poznaje swego ojca ( który potem na wieść o tym, że to jego syn mdleje z wrażenia), babcię która wciąż szczypie go w policzek, dziadka i kuzynów. Pobyt w Grecji jest pełen emocji: spotkanie z ojcem, pierwszy pocałunek z dziewczyną, nurkowanie, polowanie na ośmiornice, skoki ze skały do wody, kradzież arbuzów.

Po wakacjach chłopiec rozpoczyna drugą klasę i w dalszej części książki będzie zmagał się z „długodystansowcami” (zdradzę tylko że biorą w nich udział Tstastsiki i jego dziewczyna), z wiadomością, że ich lokator Jens zamierza się żenić, zerwie z nim dziewczyna, zacznie nosić okulary. Dlaczego warto wierzyć w Mikołaja wyjaśni mu jego dziadek: „trzeba wierzyć w to co przynosi radość”. Prawda, że ładnie? A jak Mamuśka zareaguje na pijanego nastolatka? „Bawi się w dorosłego”- powie.

I znów w książce nie zabraknie tematów ważnych i poważnych oraz sporej dawki humoru. Czytając znów pękaliśmy ze śmiechu gdy Tsatsiki z kolegą robili sprawdziany odwagi, albo gdy zostali sami w domu. Kto ma synów zrozumie jak bliska jest mu ta książka... :-)

A zakończenie... Oj, zakończenie jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym, ze to książka stworzona do tego aby mamy czytały ją dzieciom, chlip, chlip.... :-)

Jak przeczytacie to się dowiecie dlaczego.

Ostatnio w jednym z wywiadów Tomasz Kuźmicki (Wydawnictwo EneDuerabe) powiedział: - „Skandynawowie mają tradycję literatury dla dzieci sięgającą Astrid Lindgren. To ona jako jedna z pierwszych autorów zaczęła poruszać w książkach dla dzieci ważne tematy, takie jak empatia, zazdrość, akceptacja czy tolerancja. Są one obecne w skandynawskiej literaturze dla najmłodszych do dziś, jednocześnie o trudnych i poważnych rzeczach pisze się tam z lekkością. Dla Skandynawów książka jest często pretekstem do ważnej rozmowy z dzieckiem.”
Nic dodać nic ująć. Dlatego tak lubię skandynawskie książki dla dzieci. Polecam!

Komentarze